sobota, 25 sierpnia 2012

Zapraszam :*

Cześć! :)
Chciałabym was serdecznie zaprosić na blog który prowadzę wspólnie z najlepszą przyjaciółką. Jest on o One Direction. Może początkowe rozdziały nie są zbyt ciekawe, ale potem się rozkręca na maksa ! Wiem to, bo mamy już kilka rozdziałów w zanadrzu. <devil> Mam nadzieję, że wpadniecie i przeczytacie to co my tam naskrobałyśmy. Ja piszę z perspektywy Laurel. :D Komentarze także mile widziane. ^^
---> http://theysaywearetooyoungonedirectionstory.blogspot.com/

czwartek, 23 sierpnia 2012

Czy usunąć ten blog i stworzyć inny?

Przepraszam, ale odwaliło mi w 100%. Teraz wpadłam na taki pomył żeby usunąć tego bloga i stworzyć nowego z zupełnie innym opowiadaniem! Mam wątpliwości co do ciekawości tej historii... mi wydaję się po prostu nudna. Zastanawiam się mocno nad usunięciem tego bloga i zrobieniem miejsca no kolejnego... Otóż już mam jako taki zarys o czym mógłby być (małe streszczenie):
Merit to śmiertelna 17 latka. Jest nadpobudliwa, wulgarna, chamska i często odzywa się sarkastycznie. A najbardziej na świecie nienawidzi wampirów. W jej mieście znajduję się "Wampirzy hostclub". Kobiety wysoko postawione, które mają  pieniądze uczęszczają do tego lokalu. Są zobowiązane płacić za usługi hostów oraz użyczać im swojej krwi. A oni twierdzą, że w zamian "Dają im rozkosz i niezapomniane chwile". Merit nie zgadza się z tym, uważa, że baby które tam chodzą po prostu są szurniętymi masochistkami. Postanawia uwolnić te babska od ich własnej głupoty i udaję się do tajemniczego klubu... Tam zbija drogocenną wazę. Oczywiście umyślnie. Takim sposobem by spłacić dług zostaję zatrudniona w lokalu w którym zapach krwi unosi się w powietrzu.
Decyzję pozostawiam w waszych rękach. :) Zrobię tak jak uważacie. ^^ Przepraszam, ale ja po prostu kocham komplikować sobie życie. 

środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 3 ~

Nie mogąc uwierzyć we własne nieszczęście siedziałam na krześle jak sparaliżowana zastanawiając się czemu właśnie mnie to spotyka? Nawet się nie zorientowałam, że w sali już dawno zapaliły się światła, a zebrani zaczęli rozchodzić się do swoich domów.
-Ej! Katty! Żyjesz? - Molly ni to szeptała, ni to darła się. Pewne jest tylko to, że machała mi ręką przed nosem.
-Nie, umarłam. - Odpowiedziałam ironicznie tym samym powracając do świata.
Moja przyjaciółka mruknęła tylko coś tam pod nosem i ruszyłyśmy w stronę wyjścia. Gdy byłyśmy już prawie przy drzwiach Molly nagle zatrzymała się, a jej oczy wpatrzone gdzieś w dal, rozbłysły. Powędrowałam za jej wzrokiem.
-Błagam, nie! Znowu? - Zrezygnowana westchnęłam widząc wysokiego blondyna. Owszem był przystojny, ale zupełnie nie w moim typie. Za to moja prawie siostra była widocznie nim zachwycona.
-Szszsz... - Uciszyła mnie przykładając palec do ust. Nie lubiłam gdy to robiła, dlatego zdenerwowana od razu strzepnęłam jej rękę. - To mój ideał! - Dodała po chwili aż rumieniąc się ze szczęścia.
Tylko nie to. Molly znowu zakochana. Ostatnim razem uznała, że jej bratnią duszą jest chłopak którego zobaczyła w supermarkecie. Dziewczyna po prostu co sekundę się w kimś zakochiwała. Już nawet przestałam liczyć kolesiów których podrywała, bo twierdziła, że są sobie przeznaczeni. Potem rzucała ich mówiąc, że się pomyliła i to nie była jej druga połówka.
-Dobra, leć do niego. - Powiedziałam widząc, że moja przyjaciółka nie może już ustać w miejscu.
-Dzięki! - Rzuciła, wyściskała mnie i pobiegła na łowy.
Patrzyłam jak Molly ze szybkiego sprintu przechodzi w uwodzicielski chód kiedy znalazła się w polu widzenia blondyna. Uśmiechnęłam się na ten widok. Pewnie gdyby na miejscu mojej przyjaciółki była jakaś inna dziewczyna, oglądałabym tą scenkę z obrzydzeniem. Jednak mi te jej całe zauroczenia wydawały się już komiczne. Ona naprawdę szczerze wierzyła w to, że znajdzie prawdziwą miłość. Ja nie byłam taka naiwna. Ludzie kochają tylko swoje uczucie, a nie konkretną osobę. Gdyby tak nie było, mój tata nie zostawiłby mamy. Nie miałam zamiaru się dołować, dlatego szybko odsunęłam od siebie smętne myśli. Ponownie w mojej głowie pojawił się obraz Dylana. Denerwującego dupka z którym będę musiała się widywać dzień w dzień przez najbliższe 3 lata. Jakby tego było mało okazał się on synem sponsora tej szkoły, więc mogę już tylko sobie wyobrażać jakie przywileje są z tym związane. Zignorowałam fakt, że będę musiała użerać się z nim przez całe liceum przekonując siebie, że może uda mi się nie wpaść na niego ani razu.
-Auuu! - Poczułam, że upadam na kogoś.
Spojrzałam na osobę nad którą leżałam. O wilku mowa! Wylądowałam na tym aroganckim dupku. Chyba niepotrzebnie zapeszyłam...
-Mm .. Chcesz mi wynagrodzić fakt, że przez ciebie nie przespałem się z tamtą panienką? - Wyszeptał udowadniając tym, że dokładnie mnie pamiętał.
Podparł się łokciami sprawiając, że znaleźliśmy się w niebezpiecznej odległości. Jego usta były około 5 cm od moich. Zdając sobie sprawę z sytuacji, chciałam się podnieść. Niestety Dylan uniemożliwił mi to. Szybko przewrócił mnie na plecy i przygwoździł moje nadgarstki do ziemi, Teraz to on górował nade mną, Niezadowolona ze swojego położenia próbowałam się uwolnić kopiąc nogami w próżnię.
-Puść mnie ty idioto! - Krzyknęłam. Nie zareagował. - Spieprzaj ty niewyżyty perwersie! - Dodałam.
-Słuchaj, maleńka ... - Zaczął wyraźnie zdenerwowany. Umocnił uścisk, Okey, moje nadgarstki zaczynały już boleć. - Nie jesteś tą która będzie decydować kiedy mam zejść. Zostawię cie gdy uznam, że odpłaciłaś mi za spłoszenie tamtej laski... - Warknął,a jego przymrużone oczy zalśniły drapieżnym blaskiem
No to miałam przechlapane. Co za bagno... Jakiś zboczony chłopak leży na mnie twierdząc, że muszę mu odpłacić. W co wpakowała mnie moja niezdarność i bujanie w obłokach? Trzeba było po prostu iść przed siebie skupiając całą swoją uwagę na tym co się dzieję przede mną, a nie w mojej głowie.
-Zjeżdżaj! Nie będę ci niczego wynagradzać! - Odwarknęłam. - Pewnie tamta dziewczyna i tak prędzej czy później sama by od ciebie uciekła. Jaki normalny człowiek robi TO w toalecie? - Dodałam.
Chłopak zamiast się zdenerwować, po prostu się uśmiechnął kpiąco. Robiło się dziwnie...
- Toaleta to nawet przyzwoite miejsce..Gdybym chciał mógłbym cie wybzykać tu i teraz. - Odpowiedział lekceważąco.
Nieźle mnie wkurzył. Dopiero teraz doszedł do mnie fakt, że jesteśmy w szkole! A koło nas zaczyna się zbierać grupka gapiów! Zdenerwowana całą sytuacją skorzystałam z rad Molly. Mówiła, że kiedy jakiś facet się do mnie przyczepi, powinnam po prostu kopnąć go kolanem w kroczę. Jedynie na to pozwalało mi ograniczone pole ataku, dlatego zrobiłam jak radziła moja ukochana przyjaciółka.
Ty suko! - Krzyknął Dylan momentalnie zjeżdżając ze mnie.
Skorzystałam z chwili wolności i pobiegłam do domu zostawiając chłopaka samego. Nawet zapomniałam o tym żeby wsiąść w autobus. Poszłam na pieszo. Po godzinie dotarłam na miejsce. Akurat była 15:00. Czas leciał nieubłaganie. Zanim się zorientowałam nastąpił wieczór...
_________________________________________________________________________

Proszę bardzo. :) Jednak skończyłam wcześniej niż myślałam ^^ Liczę na miłe komentarze. :D

wtorek, 21 sierpnia 2012

Zapraszam ~

Chciałabym was zaprosić na mój drugi blog. :)
http://magicandblood.blogspot.com/
Jest on o trochę innej tematyce niż ten. A mianowicie to opowiadanie fantasty. Oczywiście głównym wątkiem jest miłość. ^^ Ta historia opowiada o 16 letniej dziewczynie która jest czarownicą, ale w jej żyłach płynie także krew wampira. Z powodu "małego przewinienia" mama wysyła ją do szkoły dla nieludzkich. Tam poznaję pewnego chłopaka, który żywi się krwią ...
                                                                                              Pozdrawiam, wasza Katty :*

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział 2 ~

Od owej imprezy minęło kilka dni. Molly była na mnie trochę wściekła, że tak po prostu sobie poszłam nie informując ją o tym. Na szczęście wybroniłam się faktem, że to przecież ona mnie pierwsza zostawiła... W ciągu ostatnich dni panowało ogromne zamieszanie w okół podręczników, zeszytów i takich tam bzdet. Mama rozpoczęła zakupowe szaleństwo w supermarketach i poznosiła do domu stosy długopisów, ołówków, korektorów i teczek. Przysięgam, że jeśli ktoś jeszcze raz zapyta się mnie "czy jeszcze czegoś nie potrzebuję do szkoły?", uduszę go własnymi rękoma. Ile ja się nasłuchałam już tego pytania. Chyba każdy członek mojej rodziny przychodził i ofiarował swoją pomoc w zakupie przyborów potrzebnych do szkoły. Myślałam, że zwariuję! Dzięki Bogu, jutro rozpoczęcie roku.  I kto by pomyślał, że będę się cieszyć na ten dzień. Jakie to życie potrafi być zaskakujące...
-Katty? Śpisz? - Mama krzyknęła z dołu.
-Nie! - Odwrzasnęłam.
-To idź już spać! Jutro początek roku szkolnego! Musisz być wypoczęta! - Darła się nadal. Jakby nie mogła po prostu wejść na górę zamiast wydzierać się na pół osiedla.
Nie chcąc denerwować sąsiadów kolejną dawką krzyków, które ja i mama traktowałyśmy jako rozmowę, zgasiłam światło i położyłam się do łóżka. Trochę bałam się jutra. Mimo wszystko wolałam by stan rzeczy pozostał taki sam jak przed wakacjami. Ale czas przynosi zmiany i trzeba nauczyć się jak sobie z nimi radzić. Nienawidzę tych pieprzonych "nowych rozdziałów życia". Jedyna rzecz która trzymała mnie przy zmysłach, to fakt, że moja najlepsza przyjaciółka będzie musiała przeżyć jutrzejsze piekło razem ze mną. Uśmiechnęłam się na myśl, że nie jestem w tym bagnie sama. Po chwili moje powieki zrobiły się ciężkie i zanim się spostrzegłam usnęłam.

Dzień później ~

Drynn ... drynn ... drynn ... - W moich uszach rozległ się denerwujący dźwięk budzika. Przewróciłam się na bok, zakryłam twarz kołdrą i przykryłam głowę poduszką próbując go zignorować. Niestety moje starania poszły na marne. Urządzenie nadal dawało o sobie znać i nie chciało w spokoju umrzeć. Naprawdę, najchętniej zamordowałabym ten przeklęty budzik. Może gdyby miał przyjemniejszą melodyjkę nie miałabym takich zabójczych myśli. Ale ciągłe "dryn, dryn" i nic więcej potrafi człowieka doprowadzić do szaleństwa. Wyłoniłam się ze swojego małego iglo zrobionego z pościeli. Wiedziałam, że tej walki nie wygram. Wyczołgałam się z łóżka tym samym przegrywając starcie z głupim urządzeniem. Gdy już upewniłam się, że jestem w stanie normalnie chodzić wyłączyłam budzik zwinnym ruchem. Ziewając ruszyłam w stronę łazienki. Nagle zobaczyłam coś pod moimi nogami. Zanim się zorientowałam, runęłam na ziemię. Sprawcą tego wypadku był mój pies, Boobi. Mały pudeł. Przypominający wyglądem bardziej kundla, ale w jego pochodzenie nie wnikam. Malec podbiegł do mojej twarzy i "skradł mi całusa". Podniosłam się i pomachałam szczeniakowi palcem przed nosem, udając, że się gniewam. Udając, bo jak tu się denerwować na tą białą kulkę wiecznie będącą w ruchu. Pogłaskałam psa, wybaczając mu wszystko. Wstałam i dotarłam do umywalki. Najpierw umyłam twarz, potem zabrałam się za czesanie włosów. Okazało się, że niepotrzebnie to robiłam. Moje rozczesane loki przypominały bardziej siano. Zrezygnowana chwyciłam leżącą na szafce gumkę i sprawnym ruchem związałam włosy w wysoki kok. O dziwo, wyglądało to nawet ładnie. Następnie pociągnęłam dwa razy maskarą po rzęsach i skorzystałam z błyszczyka. Wychodząc z łazienki zobaczyłam mamę która trzymała w rękach jakąś kieckę.
-Ubierz to. Kupiłam ją specjalnie dla ciebie na tą okazję. - Uśmiechnęła się podając mi ubranie.
-Mamo ... czy musisz traktować moje pójście do liceum jak jakieś święto? - Znudzona przewróciłam oczami. Mama nic nie odpowiadając, wręczyła mi do ręki sukienkę i wyszła. Spojrzałam na nią. Była biała, lekko beżowa. Ozdabiana koronkami. Wszędzie koronki, porzygać się można. Co oni wszyscy uczepili się tych kiecek? Najpierw Molly wcisnęła na mnie małą czarną, a teraz to ... Zirytowana szybko się przebrałam, wcisnęłam na nogi czarne balerinki i zeszłam na dół.
-Idę! - Powiadomiłam.
Nie doczekałam się odpowiedzi. Wyszłam z domu zabierając po drodze małą, kawową torebkę w której miałam pieniądze i telefon. Musiałam jechać autobusem. Mama dwa dni wcześniej rozwaliła samochód próbując się wcisnąć w pół miejsca parkingowego. Normalny człowiek odpuściłby, ale nie ona.. Musiała spróbować. No i tym sposobem rozwaliła auto, nie tylko swoje ale też jakiegoś faceta. Powoli zaczęło brakować mi na nią sił... Ile jeszcze rzeczy musi zepsuć żeby przystopować z wariactwami?
-Czekaj! - Narzekania przerwał mi głos Molly. Przyjaciółka biegła w moją stronę, machając przy tym rękami jak nienormalna. - Wołam cie od kilku minut. Nie zatrzymywałaś się, więc musiałam dobiec do ciebie. - Dodała ciężko dysząc.
-Ach ... zamyśliłam się. - Odparłam w głębi duszy ciesząc się jak małe dziecko. Wreszcie to nie ja musiałam ją doganiać. - O nie! Spóźnimy się na autobus! - Powiedziałam widząc 10 dojeżdżającą do przystanku. Na szczęście udało nam się w porę dojść. A raczej dobiec w szalonym tempie. Molly nie była tym zachwycona. Przez całą drogę do szkoły marudziła jaka to ona jest zmęczona tym sprintem. Nareszcie jej narzekania się skończyły gdy wysiadłyśmy z busu. Od razu naszym oczom ukazał się ogromny budynek. Bardziej przypominał zamek niż szkołę. Pewnie wpatrywałabym się w niego dalej, gdyby nie fakt, że wcześniej tu byłam musząc złożyć papiery. I wtedy się nim zachwycałam. W końcu dotarłyśmy z Molly do wielkiej sali w której odbywał się apel. Trochę nam to zajęło, bo ta przeklęta buda była ogromna! Oprócz samego budynku był jeszcze park i dziedziniec. No zwariować można! Na szczęście dotarłyśmy na miejsce i mogłyśmy usiąść. Zajęłyśmy pierwsze lepsze wolne krzesła i czekałyśmy na rozpoczęcie apelu. Po chwili światła zgasły, a oświetlona była tylko scena. W sali zapanowało poruszenie. Takich efektów to moja stara szkoła nie miała, to pewne...
-Witamy wszystkich zebranych. - Ciszę przerwał donośny głos, jak później się zorientowałam pochodzący z ust drobnej, siwowłosej kobiety. - Nowych uczniów, drugoklasistów i tych który w tym roku opuszczą naszą szkołę ...
Przestałam słuchać i tak żeby nikt nie widział (w sumie kto by w tych ciemnościach coś zauważył) powoli włożyłam słuchawki do uszu. Nie włączyłam jakiegoś konkretnego utworu, po prostu piosenki leciały po kolei. Nagle znieruchomiałam. Na scenę wszedł chłopak z tamtej imprezy. Ten który bzykał jakąś laskę w kabinie. Zerwałam słuchawki i przytłoczyły mnie głośne brawa. Po chwili zorientowałam się, że ci ludzie oklaskiwali go.
-Jestem zaszczycona przedstawić wam syna głównego sponsora naszej szkoły. Ku naszemu zdziwieniu zgodził się on uczęszczać do akurat naszego liceum. Zdobył on najwyższe oceny w teście wstępnym. - Powiedziała dyrektorka (bo tym była siwowłosa kobieta) i z dumą wskazała na kręconowłosego jak mniemam, pierwszoklasistę. - ... - Chwaliła go dalej, wymieniając z podziwem osiągnięcia chłopaka. - Nagrodźmy Dylana Moore gromkimi brawami. - Dodała klaszcząc w dłonie.
Nie rozumiałam czemu robili w okół niego takie zamieszanie. Ale mniejsza o to. Znałam jego imię. Dylan, ten bydlak zwał się Dylan. I chodził do tej samej szkoły co ja.

Główni Bohaterowie ~

Katty to 16 letnia dziewczyna. Mieszka w Londynie razem ze swoją mamą. Jej rodzice rozstali się gdy była mała. Od tego czasu utraciła kontakt z tatą. Jest specyficzną osobą. Nie można nazwać jej pedantem, to pewne. Żyję według dewizy: "Uważasz, że tu jest brudno?" Masz rączki, sam posprzątaj". Lubi spędzać czas w domu, ale wie jak się zabawić. Ogląda wiele seriali i telenoweli. Z reguły jest miła dla innych. Jednak gdy ktoś ją wkurzy nie będzie dla tej osoby łaskawa. Kiedy trzeba potrafi być chamska i pyskata. Sarkazm to jej drugie imię. Nie zawstydza się szybko. Nie jest nieśmiałą szarą myszką. Lubi mówić to co myśli, rzadko kłamię. Najbardziej na świecie nie znosi aroganckich facetów. "Chętnie wykastrowałabym tych wszystkich bydlaków" - to jej słowa.


Dylan to 17 letni chłopak. Mieszka sam z tatą, ponieważ jego mama umarła. Ojciec chłopaka jest właścicielem znanej i dobrze prosperującej firmy, dlatego Dylan był wychowywany w luksusach. Dostaję wszystko czego sobie zażyczy. Czasem gdy sama fortuna taty nie wystarcza, do walki wkracza niesamowity wygląd chłopaka. Jest niezwykle arogancki. Nigdy nie patrzy dalej niż poza czubek własnego nosa. Traktuje innych z wyższością i gardzi ich uczuciami. Lubi wypić oraz wybzykać jakąś panienkę. Jest chłopakiem nie wierzącym w miłość. Uważa, że ludźmi kieruję wyłącznie pożądanie i chęć posiadania kogoś. "Na świecie nie ma dziewczyny która oparłaby się mojej pięknej twarzy i cudownemu ciału"- to jego słowa.


niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział 1 ~

Leżałam rozwalona na fotelu i trzymałam pilot w ręce skacząc po programach. Kolejny dzień spędzony w domu. Włosy związane w kok, piżama i zero makijażu. Tak, to mój look na lato. Są wakacje, a ja zamiast opalać się i kąpać w morzu robię właśnie to. Oglądam telewizje. Postanowiłam dać sobie luzy. Po co się zamęczać chodzeniem jeśli można po prostu poleniuchować. Szczególnie, że za kilka dni szkoła. I to zupełnie nowa w której nie będę znała nikogo i niczego. Nie byłam zwolenniczką zmian. Najchętniej zostałabym w gimnazjum. Mój dołujący nastrój przerwała piosenka "Sak noel loca people" którą miałam ustawioną na dzwonek. Z trudem podniosłam się i zaczęłam szukać miejsca z którego dochodził dźwięk. Jak zwykle rzuciłam gdzieś komórkę i nie pamiętałam gdzie. Po chwili znalazłam zgubę. Leżała pod pudełkiem czekoladek których rzecz jasna w środku już nie było. Odebrałam.
-Hal..- Zaczęłam.
-Dziewucho! Dzwoniłam do ciebie 4 razy! Dlaczego nie dobierasz?! Gdzie jesteś?! - Przerwał mi piskliwy głos należący do mojej najlepszej przyjaciółki, Molly.
-Naprawdę? Nie słyszałam... - Odpowiedziałam zerkając na spis połączeń. Rzeczywiście, 4 nieodebrane. - Jestem w domu. - Dodałam ziewając.
-Jak to? Ubieraj się! Zabieram cie na imprezę! - Wrzasnęła jak to ona ma w zwyczaju. - Albo nie czekaj,  będę u ciebie za 10 minut. Jak ty się dobierzesz do szafy to aż się boję co możesz ubrać. - Szybko zmieniła zdanie po czym nie czekając na odpowiedź, rozłączyła się.
Kiwnęłam głową przyznając jej rację. Bądźmy szczerzy, nie mam wyczucia stylu. Ostatnim razem jak wybrałam się z nią na dyskotekę ubrałam szare spodnie dresowe i czerwoną męską bluzę. Molly była załamana. Skarciła mnie nieźle za ten dobór stroju. Mi tam się podobał... Znowu rzuciłam komórkę byle gdzie. Wyłączyłam telewizor i pomaszerowałam do kuchni po arbuza.
-Idę na imprezę. - Powiadomiłam robiącą kolację mamę.
Zamiast odpowiedzieć przez chwilę wpatrywała się we mnie zdziwiona.
-Nie wierzę! Przez prawie 2 miesiące wychodziłaś na dwór tylko z psem i po zakupy, a teraz mi mówisz, że idziesz na dyskotekę? - W końcu odezwała się.
-Taaaak. - Odparłam znudzona zdzierając gumkę z włosów. O tak, zdzierając. To cholerstwo wplątało się w moje loki i za nic nie chciało puścić.Nareszcie udało mi się ją wyrwać, ale z niewielką garstką blond włosów.
-Mam rozumieć, że za chwilę wparuję tu Molly? - Zapytała uśmiechając się przy tym. Mama lubiła moją przyjaciółkę. Twierdziła, że ma na mnie dobry wpływ. Powiedziała jeszcze, że tylko dzięki niej nie zapuściłam korzeni i nie zalęgłam się w domu.
-Mhm.. Powinna być za jakieś pięć minut. - Odpowiedziałam i wyciągnęłam z lodówki ćwiartkę arbuza. Udałam się w stronę swojego pokoju zabierając przy tym z blatu łyżkę. Postawiłam owoc na biurku, usiadłam na krześle i zabrałam się za jedzenie. Sok z arbuza ściekał po szafkach i spadał na ziemię, a pestki wypluwane przeze mnie lądowały w każdym zakamarku moich czterech ścian.
-Katty!- Ucztę przerwał trzask drzwi obijających się o ścianę. A w nich stała moja przyjaciółka.  Wysoka, szczupła, zielonooka brunetka. Miała lekko zaróżowiałe policzki od biegu i trochę rozczochrane włosy za sprawą wiatru.
-Hej. - Pomachałam jej i wróciłam do arbuza.
-Nie mamy czasu! Skończ jeść i idź pod prysznic. Ja przygotuję ci coś do ubrania i wyciągnę kosmetyki którymi cię umaluję. - Rozkazała po czym zapraszającym gestem wskazała w stronę łazienki.
Niechętnie wstałam i ruszyłam we wskazane przez nią miejsce. Rozebrałam się, rzuciłam ubrania na ziemię i weszłam pod prysznic. Po dziesięciu minutach wyszłam z kabiny wyraźnie odświeżona. Stanęłam przed ogromnym lustrem znajdującym się nad umywalką. Ujrzałam w nim 16 letnią dziewczynę. Miała ona ciemnoniebieskie oczy z kilkoma piwnymi plamkami w pobliżu źrenicy. Długie blond loki okalały jej okrągła twarz i spadały miękko na plecy. Czerwone usta mieniły się od wody. Jak już się można domyślić, tą dziewczyną byłam ja. Zabrałam się za mycie zębów. Gdy skończyłam owinęłam się w ręcznik. Sięgnęłam po suszarkę leżącą na stercie ubrań do prania i zaczęłam suszyć włosy. Towarzyszył mi jeszcze grzebień którym walczyłam z kołtunami na głowie. Gdy już uporałam się z nimi poszłam do Molly. Dziewczyna czekała na mnie wręczając mi małą czarną.
-I ty myślisz, że ja to włożę? - Spojrzałam na sukienkę z dezaprobatą.
-Nie bądź taka! Przytargałam ją specjalnie dla ciebie z domu. Nawet nie wiesz ile czasu zajęło mi szukanie tej kiecki. - Odpowiedziała błagalnie.
Cholera! Zapomniałam odwrócić wzroku! Zanim się spostrzegłam spojrzała na mnie maślanymi oczami.  Przybrała minę bezdomnego psa która sprawiła, że zmiękłam. Zresztą ona zawsze ją robiła, a ja zawsze się nabierałam. Ta moja opóźniona reakcja... muszę nad tym popracować. Może kiedy nauczę się szybciej odwracać głowę zacznę jej odmawiać.
-Zgoda.. - Rzuciłam zrezygnowana biorąc od niej sukienkę.
Na twarzy Molly natychmiast zagościł uśmiech. Poszła do kuchni po wodę, a ja w tym czasie się ubrałam. Kiecka była naprawdę ładna, ale tak jakby z lekka zdzirowata. Miała głęboki dekolt i zaledwie zasłaniała mi tyłek. Po powrocie moja przyjaciółka wcisnęła mi jeszcze siłą na stopy szpilki. Nie wiem co ona sobie myślała. Że przejdę w nich bez problemu 5 metrów? Jak tak, to bardzo się myliła. Ledwo udawało mi się ustać na tym cholerstwie. Następnie zabrała się za robienie mi makijażu i czesanie włosów.
-Gotowe! - Krzyknęła cmokając z aprobatą widząc swoje dzieło. - Patrz i podziwiaj, a ja potrzebuję chwili żeby się ogarnąć. - Dodała podając mi lusterko.
No no, wyglądałam naprawdę pięknie. Nie żebym była jakimś narcyzem, ale po tym jak Molly zrobi mi makijaż moja samoocena wzrasta o 200%. Ta dziewczyna naprawdę ma do tego talent. Nieprzesadzony make up, ledwo widoczny, ale jednak doskonale podkreślający moje atuty i likwidujący wady. Fryzura też mnie zachwyciła. Na pozór rozpuszczone włosy ale zrobiony warkocz opatulający poziomo moją głowę na wzór opaski. Ta chwila którą miałam dać Molly na ogarnięcie się trwała pół godziny. Stwierdzała, że możemy iść po czym prosiła o jeszcze minutkę. I tak w kółko. Na szczęście nareszcie ostatecznie skończyła i wyszłyśmy z domu.
-A tak w ogóle dokąd idziemy? - Zapytałam próbując zachować równowagę na tych przeklętych obcasach.
-Do "Last night". Nowy klub, kilka minut stąd, obok monopolowego. - Wytłumaczyła mi uśmiechając się widząc moje zmagania. Spiorunowałam ją wzrokiem i skupiłam całą swoją uwagę na nie potknięciu się.W końcu dotarłyśmy na miejsce. Molly dała 10 euro facetowi stojącemu przy wejściu, ja poszłam w jej ślady. Po długim, ciemnym korytarzu moim oczom ukazało się... Nic. Nie żeby nic tam nie było, bo dokładnie było słychać aż za głośną muzykę i wrzaski ludzi próbujących ją przekrzyczeć. Po prostu znajdowało się tam tak wiele sztucznego dymu, a kolorowe reflektory i białe światła tak dawały po oczach, że zobaczenie czegokolwiek graniczyło z cudem. Zapomniałam jeszcze dodać, że to dopiero moja 2 dyskoteka w życiu. Ta pierwsza o której wcześniej wspominałam była zdecydowanie spokojniejsza. Kilka kolorowych świateł, dwa razy cichsza muzyka, 15 ludzi na parkiecie i na tym koniec. A tu?! Wepchnięcie się w ten tłum tańczących w zbitej kupie stanowiło nie lada wyzwanie.
-Chyba nie dam rady... - Zwróciłam się do Molly.
 Niestety jej już nie było. Czasem żałuję, że moja ukochana przyjaciółka jest tak zaciekłą imprezowiczką.
Westchnęłam. Chciałam wyjść, ale strasznie było mi szkoda tych 10 euro. Mama znowu by ględziła, że wyrzuciłam pieniądze w błoto i jaka to jestem nieodpowiedzialna. Dlatego postanowiłam zostać. Stanęłam w najbardziej ciemnym kącie, bo wszystkie siedzenia i fotele były już pozajmowane. Na szczęście w tym miejscu widziałam wszystko i wszystkich aż za dokładnie. Ludzi ocierających się o siebie na parkiecie. Ohyda, wyglądało to jak masowa orgia. Zobaczyłam także kilka par całujących się, albo raczej powinnam powiedzieć, wpychających sobie języki do gardła. Bo tak to wyglądało. Skierowałam się w stronę łazienek. Weszłam do damskiej. Otworzyłam jedną z kabin i zaniemówiłam. W środku jakiś chłopak przypierał dziewczynę w samym staniku do ściany i całował ją tak namiętnie i natarczywie, że porzygać się można. Byłam zbyt zmęczona żeby jakoś zareagować. Pierwsza o moim wejściu zorientowała się dziewczyna. Oderwała się od jego ust, a on wziął sobie za cel jej szyję. Patrzyłam z obrzydzeniem na tą scenkę. Nawet zawstydzona nie byłam, naoglądałam się już tyle seriali, że czego to ja jeszcze nie widziałam.
-Ej. Stop. Jakaś laska się na nas gapi. - Powiedziała dysząc i klepnęła go w ramię.
-Kurwa! Nawet spokojnie bzykać się już nie można. - Odpowiedział zdenerwowany i podniósł głowę znad jej szyi.
Głupi gnojek. Robić TO w toalecie i jeszcze mieć pretensje, że ktoś mu przeszkadza. I do tego jaki wulgarny. W moich oczach ten gościu już był przegrany.
-Przeszkadzam? - Zapytałam beznamiętnym tonem udając, że nie wiem co się dzieję.
-Nie... Od zawsze marzyłem żeby jakaś laska wparowała do toalety uniemożliwiając mi zdarcie z innej panienki ubrań. - Odparł sarkastycznie po czym obrócił się i spojrzał w moją stronę.
Boże! I gdzie tu sprawiedliwość? Jak taki dupek może być tak przystojny?! Wyglądał trochę jak mój ideał, Harry Styles. Różnił się tylko od niego kolorem oczu (miał je bardzo błękitne, prawie białe), kształtem nosa i miał troszeczkę inne rysy twarzy. Kurde. Taki chłopak, a okazał się takim ścierwem.
-Bardzo się cieszę, że pomogłam komuś w spełnieniu marzenia. - Odpowiedziałam równie sarkastycznie.
W jego oku zauważyłam błysk. Wpatrywał się przez chwilę we mnie po czym powoli na jego twarzy pojawił się uśmiech. Tak arogancki, że o mało co nie walnęłam go w tą jego piękną twarz. Zamiast tego tylko spiorunowałam go wzrokiem. Dziewczyna która mu towarzyszyła przypatrywała się z boku całej sytuacji. Już nie była pół naga. W międzyczasie szybko założyła białą, tiulową bluzkę.
-To ja już może pójdę... - Powiedziała zdezorientowana, a na jej policzkach pojawił się rumieniec. Wstydziła się i miała czego. Za to jej towarzysz w przeciwieństwie do niej, chyba był z siebie dumny.
-Nie, to ja pójdę. - Zatrzymałam ją. Jeszcze raz zerknęłam na chłopaka. On cały czas się we mnie wpatrywał. Nie było to ani trochę miłe, wręcz denerwujące. Odwróciłam się na pięcie trzaskając drzwiami od kabiny. Po czym skierowałam się w stronę wyjścia nie czekając na Molly.