poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział 2 ~

Od owej imprezy minęło kilka dni. Molly była na mnie trochę wściekła, że tak po prostu sobie poszłam nie informując ją o tym. Na szczęście wybroniłam się faktem, że to przecież ona mnie pierwsza zostawiła... W ciągu ostatnich dni panowało ogromne zamieszanie w okół podręczników, zeszytów i takich tam bzdet. Mama rozpoczęła zakupowe szaleństwo w supermarketach i poznosiła do domu stosy długopisów, ołówków, korektorów i teczek. Przysięgam, że jeśli ktoś jeszcze raz zapyta się mnie "czy jeszcze czegoś nie potrzebuję do szkoły?", uduszę go własnymi rękoma. Ile ja się nasłuchałam już tego pytania. Chyba każdy członek mojej rodziny przychodził i ofiarował swoją pomoc w zakupie przyborów potrzebnych do szkoły. Myślałam, że zwariuję! Dzięki Bogu, jutro rozpoczęcie roku.  I kto by pomyślał, że będę się cieszyć na ten dzień. Jakie to życie potrafi być zaskakujące...
-Katty? Śpisz? - Mama krzyknęła z dołu.
-Nie! - Odwrzasnęłam.
-To idź już spać! Jutro początek roku szkolnego! Musisz być wypoczęta! - Darła się nadal. Jakby nie mogła po prostu wejść na górę zamiast wydzierać się na pół osiedla.
Nie chcąc denerwować sąsiadów kolejną dawką krzyków, które ja i mama traktowałyśmy jako rozmowę, zgasiłam światło i położyłam się do łóżka. Trochę bałam się jutra. Mimo wszystko wolałam by stan rzeczy pozostał taki sam jak przed wakacjami. Ale czas przynosi zmiany i trzeba nauczyć się jak sobie z nimi radzić. Nienawidzę tych pieprzonych "nowych rozdziałów życia". Jedyna rzecz która trzymała mnie przy zmysłach, to fakt, że moja najlepsza przyjaciółka będzie musiała przeżyć jutrzejsze piekło razem ze mną. Uśmiechnęłam się na myśl, że nie jestem w tym bagnie sama. Po chwili moje powieki zrobiły się ciężkie i zanim się spostrzegłam usnęłam.

Dzień później ~

Drynn ... drynn ... drynn ... - W moich uszach rozległ się denerwujący dźwięk budzika. Przewróciłam się na bok, zakryłam twarz kołdrą i przykryłam głowę poduszką próbując go zignorować. Niestety moje starania poszły na marne. Urządzenie nadal dawało o sobie znać i nie chciało w spokoju umrzeć. Naprawdę, najchętniej zamordowałabym ten przeklęty budzik. Może gdyby miał przyjemniejszą melodyjkę nie miałabym takich zabójczych myśli. Ale ciągłe "dryn, dryn" i nic więcej potrafi człowieka doprowadzić do szaleństwa. Wyłoniłam się ze swojego małego iglo zrobionego z pościeli. Wiedziałam, że tej walki nie wygram. Wyczołgałam się z łóżka tym samym przegrywając starcie z głupim urządzeniem. Gdy już upewniłam się, że jestem w stanie normalnie chodzić wyłączyłam budzik zwinnym ruchem. Ziewając ruszyłam w stronę łazienki. Nagle zobaczyłam coś pod moimi nogami. Zanim się zorientowałam, runęłam na ziemię. Sprawcą tego wypadku był mój pies, Boobi. Mały pudeł. Przypominający wyglądem bardziej kundla, ale w jego pochodzenie nie wnikam. Malec podbiegł do mojej twarzy i "skradł mi całusa". Podniosłam się i pomachałam szczeniakowi palcem przed nosem, udając, że się gniewam. Udając, bo jak tu się denerwować na tą białą kulkę wiecznie będącą w ruchu. Pogłaskałam psa, wybaczając mu wszystko. Wstałam i dotarłam do umywalki. Najpierw umyłam twarz, potem zabrałam się za czesanie włosów. Okazało się, że niepotrzebnie to robiłam. Moje rozczesane loki przypominały bardziej siano. Zrezygnowana chwyciłam leżącą na szafce gumkę i sprawnym ruchem związałam włosy w wysoki kok. O dziwo, wyglądało to nawet ładnie. Następnie pociągnęłam dwa razy maskarą po rzęsach i skorzystałam z błyszczyka. Wychodząc z łazienki zobaczyłam mamę która trzymała w rękach jakąś kieckę.
-Ubierz to. Kupiłam ją specjalnie dla ciebie na tą okazję. - Uśmiechnęła się podając mi ubranie.
-Mamo ... czy musisz traktować moje pójście do liceum jak jakieś święto? - Znudzona przewróciłam oczami. Mama nic nie odpowiadając, wręczyła mi do ręki sukienkę i wyszła. Spojrzałam na nią. Była biała, lekko beżowa. Ozdabiana koronkami. Wszędzie koronki, porzygać się można. Co oni wszyscy uczepili się tych kiecek? Najpierw Molly wcisnęła na mnie małą czarną, a teraz to ... Zirytowana szybko się przebrałam, wcisnęłam na nogi czarne balerinki i zeszłam na dół.
-Idę! - Powiadomiłam.
Nie doczekałam się odpowiedzi. Wyszłam z domu zabierając po drodze małą, kawową torebkę w której miałam pieniądze i telefon. Musiałam jechać autobusem. Mama dwa dni wcześniej rozwaliła samochód próbując się wcisnąć w pół miejsca parkingowego. Normalny człowiek odpuściłby, ale nie ona.. Musiała spróbować. No i tym sposobem rozwaliła auto, nie tylko swoje ale też jakiegoś faceta. Powoli zaczęło brakować mi na nią sił... Ile jeszcze rzeczy musi zepsuć żeby przystopować z wariactwami?
-Czekaj! - Narzekania przerwał mi głos Molly. Przyjaciółka biegła w moją stronę, machając przy tym rękami jak nienormalna. - Wołam cie od kilku minut. Nie zatrzymywałaś się, więc musiałam dobiec do ciebie. - Dodała ciężko dysząc.
-Ach ... zamyśliłam się. - Odparłam w głębi duszy ciesząc się jak małe dziecko. Wreszcie to nie ja musiałam ją doganiać. - O nie! Spóźnimy się na autobus! - Powiedziałam widząc 10 dojeżdżającą do przystanku. Na szczęście udało nam się w porę dojść. A raczej dobiec w szalonym tempie. Molly nie była tym zachwycona. Przez całą drogę do szkoły marudziła jaka to ona jest zmęczona tym sprintem. Nareszcie jej narzekania się skończyły gdy wysiadłyśmy z busu. Od razu naszym oczom ukazał się ogromny budynek. Bardziej przypominał zamek niż szkołę. Pewnie wpatrywałabym się w niego dalej, gdyby nie fakt, że wcześniej tu byłam musząc złożyć papiery. I wtedy się nim zachwycałam. W końcu dotarłyśmy z Molly do wielkiej sali w której odbywał się apel. Trochę nam to zajęło, bo ta przeklęta buda była ogromna! Oprócz samego budynku był jeszcze park i dziedziniec. No zwariować można! Na szczęście dotarłyśmy na miejsce i mogłyśmy usiąść. Zajęłyśmy pierwsze lepsze wolne krzesła i czekałyśmy na rozpoczęcie apelu. Po chwili światła zgasły, a oświetlona była tylko scena. W sali zapanowało poruszenie. Takich efektów to moja stara szkoła nie miała, to pewne...
-Witamy wszystkich zebranych. - Ciszę przerwał donośny głos, jak później się zorientowałam pochodzący z ust drobnej, siwowłosej kobiety. - Nowych uczniów, drugoklasistów i tych który w tym roku opuszczą naszą szkołę ...
Przestałam słuchać i tak żeby nikt nie widział (w sumie kto by w tych ciemnościach coś zauważył) powoli włożyłam słuchawki do uszu. Nie włączyłam jakiegoś konkretnego utworu, po prostu piosenki leciały po kolei. Nagle znieruchomiałam. Na scenę wszedł chłopak z tamtej imprezy. Ten który bzykał jakąś laskę w kabinie. Zerwałam słuchawki i przytłoczyły mnie głośne brawa. Po chwili zorientowałam się, że ci ludzie oklaskiwali go.
-Jestem zaszczycona przedstawić wam syna głównego sponsora naszej szkoły. Ku naszemu zdziwieniu zgodził się on uczęszczać do akurat naszego liceum. Zdobył on najwyższe oceny w teście wstępnym. - Powiedziała dyrektorka (bo tym była siwowłosa kobieta) i z dumą wskazała na kręconowłosego jak mniemam, pierwszoklasistę. - ... - Chwaliła go dalej, wymieniając z podziwem osiągnięcia chłopaka. - Nagrodźmy Dylana Moore gromkimi brawami. - Dodała klaszcząc w dłonie.
Nie rozumiałam czemu robili w okół niego takie zamieszanie. Ale mniejsza o to. Znałam jego imię. Dylan, ten bydlak zwał się Dylan. I chodził do tej samej szkoły co ja.

6 komentarzy:

  1. mmmmm... bardzo ciekawe.. na pewno będę czytać ;)
    zapraszam wszystkich również do mnie:
    http://www.youaremywonderwallxx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. opowiadanie jest ekstra.! obserwuje i liczę na rewanż:)

    OdpowiedzUsuń
  3. genialny rozdział, normalnie zakochałam się w Twoim opowiadaniu oraz nadal proszę o informowanie mnie o nowych rozdziałach...

    zapraszam do odwiedzania i komentowania:
    http://there-was-no-parade-no-waves-crashing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. kochaaam <3 cudowne opowiadanie . ; ** czekam na kolejny rozdział, który pewnie będzie tak genialny jak wszystkie inne *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajne opowiadanie nie mogę się doczekać kiedy będzie kolejny rozdział :) a Mogłabyś powiedzieć kiedy??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. :) Nie wiem kiedy się pojawi 3 rozdział... Ale chyba zabiorę się do pisania i jakoś wieczorem powinien być. :D Nie żebym pisała pół dnia, po prostu lubię wstawiać rozdziały około 17 ;P Ale dzisiaj może się pojawić troszkę wcześniej dzięki waszym komentarzom. :*

      Usuń

Każdy komentarz sprawia, że mój zapał do pisania kolejnego rozdziału zwiększa się kilkakrotnie. ♥